Archiwum maj 2005


maj 28 2005 Bez tytułu
Komentarze: 20

Chwilke temu udalo mi sie przetlumaczyc psu sasiadki, ze moje kolana to nie jest najlepsze miejsce do siedzenia (sztywno jak pomnik) i wbijania pazurow, zwlaszcza kiedy probuje cos tu napisac, wiec laskawie zszedl ale ciagle piszczy, bo teskni :> Od 8 rano zajmuje sie bestia (pinczerkiem, znaczy sie) przez najblizsze kilka godzin i mi spac nie daje, bo ciagle musi wyrazac swoja tesknote, cholerny maly czarny brutal. A jak juz przyjdzie domagac sie czulosci to jest nieco mniej cholerny.

Wczorajszy wieczor, Swieto Wody. W zeszlym roku naopisywalam sie ile wlezie, w tym bedzie krocej, bo bebny nie byly szczegolnie zachwycajace, organizacja ogolnie slabiutka, za to bardzo podobalo mi sie jak grali Nell Ambientes, no chociazby ten "Siala Baba Mak" cover, od ktorego mi sie morda cieszyla niezmiernie; ale nie bylo tancow w kolku w tym roku. Poganskie blogoslawienstwo tez mi sie podobalo. A pokazy ognia - zonglowanie wszystkim czym sie da - to juz w ogole. Pewien mlody osobnik tak zapierniczal, ze nie sposob bylo oderwac od niego wzroku. Tylko ciemnosc, smugi swiatla rysowane plonaca pochodnia i raz po raz oswietlane delikatne miesnie, w tle muzyka. Kosmos ;-) Jest w tym cos niezmiernie magicznego. Poza tym spotkalam kilku znajomych, dawno nie widzianych, szalenie milych i tak mi sie fajnie zrobilo od tego wszystkiego...

Kawka, genialny stary heavy m. i na dodatek naogladalam sie rysunkow na deviancie i mnie wzielo, i musze! Milego dnia Kochani :* 

 

slonecznik : :
maj 27 2005 Bez tytułu
Komentarze: 12

Wracamy z mamuskiem, spotykamy starsza kobiete, ktora mieszka w bloku obok. Nie widzialam jej od dawna; kiedys gdy sporo przebywalismy na podworku przed blokiem - przesiadywala w oknie, pozniej zniknelismy z tamtego obrazka i my, i ona. A teraz - wychudla, metny wzrok. Pomyslalabym, ze jest pijana gdyby nie to, ze w mojej rodzince mamy juz przypadek tej samej choroby, wyrok. I ona chodzi po podworku sama? Spacerek, no dobrze. Ale podobno zanim przyszlysmy, blakala sie tak przez dobre trzy godziny, przewracala, krazyla, o czym poinformowala nas inna sasiadka. Znaczy sie kilka osob pewnie to widzialo ale...?!  

 Dzisiaj wiekszosc czasu siedzialam nad ksiazka, czasem odrywalam sie, krazylam wzrokiem po swoich kosciach, po suchych bukietach i ozdobnych duperelach...

Za to wczorajszy wieczor byl bardzo przyjemny, wpadla po mnie 'siostra', swiezo sie pogodzilysmy po naszej pierwszej (bezsensownej z reszta) klotni. Zaciagnelam ja do sklepu po jakis slodycz na Dzien Matki ale kupilam za grosze wielki bukiet bzu (zapewne kradziony z roznych dzialek) od jakiegos chlopca spod Torgu i pobieglam spowrotem, zeby go przedwczesnie ofiarowac ;-) Polecialysmy z siora spowrotem w zamierzone miejsce czyli do parku nad staw, bo mial sie tam odbywac 'koncert na wodzie'. Bylo juz calkiem ciemno. Nie spodziewalam sie zobaczyc czegos takiego. Pol stawu zajmowaly male stateczki a na kazdym z nich palila sie swieca. Wokol stawu palily sie niby-pochodnie. Cos niesamowitego! Na brzegu orkiestra grala muzyke klasyczna, ludzie rozsiedli sie wszedzie, gdzie sie dalo. I znowu nie mialam aparatu wtedy, gdy byl potrzebny. Mam to w pamieci ale nie moge sie tym podzielic tak, jakbym chciala :>

Starczy ;-) Dobranoc

slonecznik : :