Coś z cyklu "wariatka atakuje". Zaraz mam zajęcia z anglika i liczę, że wpadnie do nas "Joker". Okrzyknęlismy tak lektora, który opowiada po angielsku malo zabawne kawaly. A gdy nikt się nie śmieje, to on mysli, że nie zrozumieliśmy i następnie tlumaczy o co w nich chodzilo. I się śmiejemy, ale z niego. A teraz falszuję i jakoś malo mnie obchodzi, że mój glos i glos Agi z kasety nie idą w parze, może się przeziębię i dostanę takiej agresywnej chrypki jak ms.Chylińska, bo dzisiaj świetnie zmoklam (pozdrawiam Annę, moją imienniczkę, razem moklysmy i smialysmy sie z naszej przykrej sytuacji) Ale nie jest źle. Kilka rzeczy w plecaku + majtki mialam suche. Poza tym przeżylam szkolę i przypomnialam sobie historyjke, a propos wypadków, o dziewczynie, która zlamala nogę grając w pilkarzyki. I uslyszalam coś o osmiu osobach - w maluchu - "na glonojada przy szybie". Spoznie sie znowu. Lece.