Komentarze: 7
Och i ach. Do trzymania na ramionach 2,5-metrowego pytona tygrysiego nie trzeba mnie namawiac. Ale przekonanie mnie do tanca wolnego to trening cierpliwosci, ktorego nie polecam. Poza tym moge uposledzic w tancu. Naprawde.
No i wesolo mi, bo po zachodzie slonca na plazy jest niesamowicie pieknie, woda jest ciepla, nastepnym razem (a musi byc nastepny raz!) sie kapie, w ciuchach, bez, wszystko jedno.
Wczoraj stadem Anek lazilysmy po lesie, komary nas o malo nie wpieprzyly zywcem. Osy gonily mnie i moj plecak, i roztopiona czekolade, wiec z Chelmskiej bieglam ile sil. A pozniej znowu musialam biec, bo po powrocie nic sobie nie robilysmy z tego, ze niebo robilo sie niepokojace. A co! Zmokniemy troche! latem moknie sie cudownie. Kierunek: park. Cel: hustawki.
I zesmy zmokly. Dupska nam zlalo niemilosiernie, bo rozszalala sie burza. Biegiem do domu ciuchy odklejac od ciala.
A dzisiaj ide tanczyc, bic i molestowac, wiec moze byc zabawnie o ile wszystko pojdzie wg planu (a nigdy nie idzie!).
Mam kryzys, bo jak przywyklam do siedzenia w domu i uzalania sie nad soba to bylo wszystko ok; zle, bo zle, ale dalo sie przezyc. A teraz cztery sciany sa za ciasne i szlag mnie trafia, i nudzi mi sie :>
usciski