Komentarze: 12
Wracamy z mamuskiem, spotykamy starsza kobiete, ktora mieszka w bloku obok. Nie widzialam jej od dawna; kiedys gdy sporo przebywalismy na podworku przed blokiem - przesiadywala w oknie, pozniej zniknelismy z tamtego obrazka i my, i ona. A teraz - wychudla, metny wzrok. Pomyslalabym, ze jest pijana gdyby nie to, ze w mojej rodzince mamy juz przypadek tej samej choroby, wyrok. I ona chodzi po podworku sama? Spacerek, no dobrze. Ale podobno zanim przyszlysmy, blakala sie tak przez dobre trzy godziny, przewracala, krazyla, o czym poinformowala nas inna sasiadka. Znaczy sie kilka osob pewnie to widzialo ale...?!
Dzisiaj wiekszosc czasu siedzialam nad ksiazka, czasem odrywalam sie, krazylam wzrokiem po swoich kosciach, po suchych bukietach i ozdobnych duperelach...
Za to wczorajszy wieczor byl bardzo przyjemny, wpadla po mnie 'siostra', swiezo sie pogodzilysmy po naszej pierwszej (bezsensownej z reszta) klotni. Zaciagnelam ja do sklepu po jakis slodycz na Dzien Matki ale kupilam za grosze wielki bukiet bzu (zapewne kradziony z roznych dzialek) od jakiegos chlopca spod Torgu i pobieglam spowrotem, zeby go przedwczesnie ofiarowac ;-) Polecialysmy z siora spowrotem w zamierzone miejsce czyli do parku nad staw, bo mial sie tam odbywac 'koncert na wodzie'. Bylo juz calkiem ciemno. Nie spodziewalam sie zobaczyc czegos takiego. Pol stawu zajmowaly male stateczki a na kazdym z nich palila sie swieca. Wokol stawu palily sie niby-pochodnie. Cos niesamowitego! Na brzegu orkiestra grala muzyke klasyczna, ludzie rozsiedli sie wszedzie, gdzie sie dalo. I znowu nie mialam aparatu wtedy, gdy byl potrzebny. Mam to w pamieci ale nie moge sie tym podzielic tak, jakbym chciala :>
Starczy ;-) Dobranoc