Komentarze: 9
Jest jeszcze ten radziecki aparat. W kupie gratow dorwalam starego Zenita ("3EHNT") cudny aparat wagi malej encyklopedii, to wiele o nim mowi, w kazdym razie troche go dzis ozywilam. Uwiecznilam polowe jesiennego parku; biorac pod uwage moj talent do robienia zdjec... ehm...oby w ogole cos z nich wyszlo. Hmmm...A jesli wyjda ladnie to mam kolejne zrodelko radochy.
Po Kredkach, Alice'ach, Nightwishach, Apocalypticach, Soulflajach, Opethach, Parach Winach, Mansonach (...) przyszedl czas na Judas Priest. Rozbrajajace! :) (Living after midnight...)
A Monika ciagle sie smieje z afrykanskiej muzyki, ktora mialam na moim rozklekotanym walkmanie (czy w tym domu jest jakis porzadny sprzet w ogole?).
Wole nie wiedziec kto jeszcze tu zaglada :>
Buziak!
PS. Jeszcze troche lewituje, ale w pewnym momencie (przez jego wzrok, glownie) potluke sie o ziemie i bedzie bolalo. No i jeszcze dowiedzialam sie, ze moj piesek nie pozyje dluzej niz do konca roku. Nie wierze, to za wczesnie.