Żółty łeb pisze...
Komentarze: 8
Leniwy weekend. Fajnie bylo. A teraz jeszcze trzy dni rekolekcji, moze rusze jutro tylek do Kosciola i pogadam z tym u gory, zeby dodal sily i cierpliwosci moim sasiadom. W koncu caly dom moj, mutter w pracy. Trzeba korzystac i sluchac muzyki tak jak lubie. Czyli glosnosc dostatecznie zagluszajaca moj falsz. A repertuar zmieniony o 180 stopni, odmiana od delikatnej, pozytywnej muzyczki. Dorzuce dymek z kadzidelka...hmmm...a tak, jest napisane, ze to olibanum, bergamota, geranium i wyciag z chilli. W kazdym razie pozwole sobie dodac, ze pachnie przyzwoicie a popiol rozsypuje sie wszedzie tylko nie na podstawce. A i do tego galaretka oraz pizza (reklama: Riga!) z mikrofali. Podczas sluchania muzyki mozna ukladac koszulki ("Puszek, nie depcz moich koszulek!"Polozyl sie na nich. Zeby byla jasnosc: koszulki byly wyprasowane, barwy czarnej, a jego klaki sa jasne...). I jest przepis na przedpoludnie w slonecznikowym wydaniu. A co do szablonu to mnie wkurza, bo sie psuje. Co do znikomej ilosci slonecznikow - spokooojnie, jeszcze zdarze go nimi zasypac. Skopiuje ten tekst, bo znajac moje szczescie to sie skasuje zaraz. Buziaki i mnostwo Slonka życze :*
Dodaj komentarz